środa, 19 lutego 2014

Prolog

Dziewczyna biegła przez ciemny las kilka razy się potykając i upadając na wilgotną ziemię.
Było jej zimno. W jej bose stopy wbijały się szyszki i gałęzie, a ziemia lepiła się do całego ciała, lecz strach zdecydowanie przewyższał tą niewygodę i biegła dalej ignorując to.
Nie wołała o pomoc, była na tyle rozumna, że domyślała się, że jest daleko od cywilizacji, a krzyczenie mogło ją tylko zmęczyć, albo, co gorsza, pomóc MU w odszukaniu jej, a tego obawiała się najbardziej.
Usłyszała kilka strzałów, ale nie wystraszyło jej zbytnio, wręcz uspokoiło, ponieważ dźwięk rozległ się daleko, co oznaczało, że GO zgubiła.
Jednak biegła dalej. Fakt, że w ogóle jej szuka był przerażający. Nie chciała ryzykować. Zawiał zimy wiatr. Dziewczyna mimo woli zadrżała. Było jej przeraźliwie zimno w samych szortach i
podkoszulku, a rany które ON jej zrobił piekły i pulsowały bólem. Chciała cofnąć czas... Znowu znaleźć się w domu i zapomnieć o tym co ją spotkało... Dziewczyna zwolniła i przystanęła przy drzewie, żeby złapać oddech. Rozejrzała się i ze zdumieniem zauważyła, że ten las był... inny. Nie czuło się tu obecności zwierząt. Jedyne co się słyszało to zimny wiatr szumiący w koronach szarych drzew.
Nagle przez las przetoczył się potworny ryk. Niby ludzki... ale skrywający w sobie coś niepokojącego...
Dziewczyna odskoczyła od drzewa wracając do rzeczywistości. Ruszyła dalej przed siebie potykając się o wystające korzenie drzew i ślizgając na mchu. 
Zastanawiała się gdzie jest, ile czasu będzie w stanie biec, czy gdzieś dobiegnie... Czy spotka ją ratunek, czy zguba? Mimowolnie wróciła myślami do NIEGO... Zastanawiała się, kim ten ktoś może być... I dlaczego padło na nią?
Po długim, wyczerpującym biegu dotarła do strumyka. Od dawna nie słyszała krzyków ani strzałów... Chyba MU uciekła...
Zmęczona podeszła do niego i nie zwracając na to jak bardzo woda jest zimna, zaczęła obmywać rany-jedne świeże, inne zdążyły już zacząć się goić. Nie miała pojęcia ile czasu spędziła uwięziona. Miesiąc, dwa, pół roku? Całe szczęście że było ciepło. Była końcówka lata, albo początek jesieni... Kiedy ostatni raz była na dworze kończyła się zima...
Z zamyślenia wyrwało ją pieczenie rany, którą podrażniła. Syknęła i zobaczyła, że jej ręka wygląda paskudnie.
"Nie ma co się zatrzymywać."-pomyślała i ruszyła w dalszą drogę